Człowiek wielkiej energii i niezłomnego charakteru - Biskup Tadeusz Zawistowski zawsze podkreślał swoją wiarę w Zmartwychwstanie Chrystusa, a tym samym w nasze życie wieczne po śmierci ziemskiej – wspomina Zmarłego ks. dziekan Marian Mieczkowski, proboszcz parafii katedralnej w Łomży. - Najlepszym sprawdzianem wiary, którą odważnie niósł przez całe życie, była jego niezłomność w czasach stalinowskich i za komuny, PRL-u. A ostatecznym sprawdzianem okazała się pokora w chorobie i cierpieniu jego ostatnich dni.
- O biskupie Tadeuszu Zawistowskim usłyszałem 42 lata temu. Mając 16 lat, byłem ministrantem w moim rodzinnym Kolnie – opowiada ks. Mieczkowski. - Nasz ksiądz obwieścił radosną nowinę, że Ojciec Święty ustanowił nowego biskupa pomocniczego Diecezji Łomżyńskiego i że na święcenia pojedziemy razem do Łomży. Po kilku dniach, ku memu rozczarowaniu, okazało się, że konsekracji biskupiej w Łomży nie będzie, gdyż biskup Tadeusz będzie konsekrowany w Bazylice św. Piotra w Rzymie przez papieża Pawła VI z okazji 10. roku jego pontyfikatu, i to z dziewięcioma biskupami z całego świata.
Następne spotkanie było dopiero w WSD, gdy zostałem klerykiem. Biskup Tadeusz miał lektorat z języka greckiego, wprowadzał nas pilnie w tajniki języka i kultury antycznej.
Odkąd zostałem proboszczem w Katedrze, często spotykaliśmy się tu na przecięciu naszych codziennych dróg. Biskup Tadeusz lubił spacery po placu katedralnym i wokół świątyni, której losy i renowacja stały się mu bardzo bliskie.
Biskupa Tadeusza zawsze postrzegałem jako autentycznego człowieka, gorliwego kapłana, zatroskanego o dobro Kościoła. Widział go z perspektywy ludzkiej, ale w Bożej perspektywie. Postrzegał Kościół metafizycznie, nie tylko jak wspólnotę niebiańską, ale także jako wspólnotę ziemską. Dlatego mocno leżały mu na sercu dobro narodu i Ojczyzny. Był człowiekiem wielkiej energii i niezłomnego charakteru: nie rozczulał się nad sobą, nawet gdy najbardziej w bólu cierpiał.
Promował mnie na probostwo z Lelisa do parafii św. Franciszka w Ostrołęce – wówczas biskupem ordynariuszem został dopiero co Stanisław Stefanek, który obowiązki personalne powierzył biskupowi Tadeuszowi.
Mianowicie, księże Marianie, co tam słychać u mego kolegi z Domu Wspólnoty Kapłańskiej – dopytywał o kolegę kursowego Tadeusza Makowskiego, u którego byłem wikarym w Rutkach. W tamtych latach biskup Tadeusz często tam gościł, więc miałem okazję posłuchać dyskusji nie tylko o religii i polityce, ale też z życia osobistego...
Gdy go odwiedzałem po operacji w Aninie, a ostatnio w łomżyńskim szpitalu, gdzie trafił po udarze, zastanawiałem się, jak tak aktywny i energiczny biskup będzie leżał dniami i nocami w łóżku, niesamodzielny, zdany na pomoc innych. Pan Bóg jednak zabrał go szybko do siebie po udarze, jakby chciał oszczędzić dalszego cierpienia...